×
Kliknij, aby zobaczyć więcej produktów.
Nie znaleziono żadnych produktów.

Polowanie na świstaki

Dodany dnia3 lat temu Przez
Dodaj do ulubionych Usuń z ulubionych

Jeśli tylko czas na to pozwala, nie odmawiam, kiedy ktoś zaprasza mnie na polowania. A jeśli okazuje się że to polowanie na świstaki, których w naszym kraju na pewno nie pozyskam, to i 24 godziny w podróży nie są mi straszne. W ten sposób wybrałem się na zaproszenie Swarovski Optik do Hintertux na świstaki. Do przejechania tylko 1250 kilometrów w jedną stronę. Za to potem nie tylko polowanie na świstaki, ale również zapierające dech w piersiach widoki. W Alpach na nartach byłem nie raz, ale w lecie oglądałem je do tej pory tylko z powietrza...

Jak się poluje na świstaki?

Zaproszenie na jednodniowe polowanie na świstaki to okazja, jakiej przegapić nie można, więc rano wsiadłem w samochód i już przed 21. podjeżdżałem pod hotel Klausnerhof w Hintertux. Marcin Ogórek, nasz gospodarz i reszta gości już byli. Rozpoczęliśmy od krótkiego omówienia następnego dnia. Śniadanie o godz. 7., a o 8. zbiórka przed hotelem i pojechaliśmy w góry. Zresztą „w góry” to trochę na wyrost powiedziane. Sam hotel położony jest na wysokości ponad 1500 m n.p.m i z mojego pokoju rozpościerał się fantastyczny widok na lodowiec zamykający dolinę Tuxertal. Ubranie na polowanie typowo letnie. Może nie takie jak podczas polowania w Namibii ale było ciepło.

Ruszamy w łowisko na świstaki.

Zabraliśmy broń i po pysznym śniadaniu stawiliśmy się karnie w hotelowym lobby. Polowaliśmy we trzech. Marcin był z nami towarzysko, z ramienia zapraszającej nas na polowanie marki Swarovski. Podzieliliśmy się na dwójki i każdy ze swoim przewodnikiem ruszyliśmy samochodami wyżej. Wjechaliśmy na 2000 metrów i widoki stały się jeszcze ciekawsze. Samochód zostawiliśmy w schronisku na wysokości ponad 2200 metrów. Ruszyliśmy w góry bo polowanie na świstaki to jednak głownie podchodzenie. Słoneczko miło świeciło i szybko zrobiło się nam ciepło, a oddech stawał się coraz krótszy. Cóż, brak kondycji i wysokość zrobiły swoje.

Łowisko na 2300 metrach.

Po dwudziestominutowym podejściu nasz przewodnik pokazał nam małe, skalne lawinisko oddalone o około 150 metrów i zlokalizowane mocno pod górę. Przez lornetkę było widać 6 świstaków wystawiających się do słońca. Jak mówili nasi przewodnicy, świstaki śpią praktycznie przez 8 miesięcy w roku, a sezon łowiecki trwa tylko miesiąc. Nasi gospodarze gospodarują na dwóch obwodach, oczywiście górskich. Jednym własnym o powierzchni 1500 ha i drugim dzierżawionym, o powierzchni 1000 hektarów. Jest nim podchodzący aż pod rejon wyciągów narciarskich, na lodowiec. Na tych terenach w ciągu roku pozyskują 20 kozic, z czego sprzedają 3 odstrzały, 25 rogaczy (i tych nie sprzedają), oraz 25 świstaków, z czego sprzedają 15 odstrzałów. Odstrzał świstaka to komercyjnie koszt około 230 euro.

Udane polowanie na świstaki.

Wracając do polowania, kiedy uspokoiliśmy oddech i lustrowaliśmy okolicę przez lornetki. Widzieliśmy dwie kolonie wiewiórkowatych. Ja miałem strzelać pierwszy. Strzelaliśmy z pozycji leżącej dość mocno pod górę. Kąt około 40 stopni, odległość 154 metry zmierzone oczywiście lornetką El Range Swarovski. Pamiętając książki Marka Czerwińskiego, mierzyłem lekko pod świstaka i ten padł w ogniu, lekko rolując w dół. Pozostałe świstaki chowały się, ale tylko na chwilę. Zaraz też kontynuowały słoneczne kąpiele. Przeszliśmy kolejne paręset metrów i znaleźliśmy następną kolonię. Nasz przewodnik wskazał Konradowi świstaka, którego on miał strzelać. Efekt identyczny, jak u mnie, więc po godzinie polowania mieliśmy pozyskane dwa świstaki i schodziliśmy w stronę schroniska.

Piękne podsumowanie polowania na świstaki.

Nadeszła pora, żeby podelektować się widokiem na lodowiec i skosztować lokalnego piwa wygrzewając się na słońcu. Niestety, tylko jednego, bo wieczorem musiałem wracać. Dodatkowo obserwowaliśmy śmigłowiec, który kręcił kółka wynosząc na pobliski szczyt części barier przeciwlawinowych. Podsumowując prawie 24 godziny w podróży i półtorej godziny na polowaniu. Na pewno było warto. Piękne góry, zupełnie inne warunki polowania niż u nas i naprawdę fajnie spędzony czas! Dodatkowo pozyskany świstak po wypchaniu zabił kolekcję Muzeum Łowiectwa w Nowosiółkach. Przekazałem go naszym przyjaciołom i teraz wita tam gości. Jeśli będziecie w Bieszczadach nie zapomnijcie o Muzeum Knieja!

Powiązane artykuły
Dodaj komentarz
Dodaj odpowiedź
Proszę zalogować się , aby opublikować komentarz.

Menu

Ustawienia

Zarejestruj się, aby zapisywać ulubione produkty.

Zaloguj się

Please sign in first.

Zaloguj się